Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2015

I cóż, że do Szwecji?

Obraz
Po wielkiej bitwie na polu etyki pracy ze zwierzętami przyszło mi opuścić Niemcy, a wierzcie, że była to potyczka porównywalna do bitwy na polach Pelennoru, szefowa już żałuje, ale pewnych rzeczy nie zniesę. W poszukiwaniu szczęścia i pieniędzy udaliśmy się do Szwecji robić za fizjo-support jednego z większych teamów skokowych w kraju. Pomimo, że pomykam jakby mi się ogon kopcił jest super i nagle okazuje się, że nawet wielkie hanowerskie ogiery da się prowadzać w dwóch paluszkach i nie wymaga to eskorty trzech osób z miotłami. Dziś jednak o tym, jak dostaliśmy się do Szwecji czyli o promowaniu (ha ha) Gibsona. Papiery, bilety, pierdolety Po przeprowadzeniu wywiadu gospodarczego zdecydowałam się na przeprawę na trasie Rostock-Trelleborg ze StenaLine. Z bardziej popularnych przewoźników mamy do wyboru jeszcze Polferries (szalone ceny za przewóz psa, plus konieczność rezerwacji kabiny), UnityLine (91 zł, sztywna cena za psa bez konieczności rezerwacji kabiny) i TTline (stron