Rzecz o dumie i powitaniach

Mam psa. Jako tytuł bloga rzecze Gibsona- owczarka australijskiego, rocznik 2012, niewielki przebieg, serwisowany regularnie, kolor nadwozia black tricolor. Ja- rocznik 1987, spory przebieg, serwisowana tak rzadko jak możliwe, maść kara w siwiźnie- pracuję jako technik weterynarii w przychodni weterynaryjnej na przygranicznym zadupiu. Tyle tytułem wstępu.

Przychodnia, w której pracuję jest prowadzona przez małżeństwo lekarzy weterynarii, więc urlop spędzają razem, a ja zapuszczam korzenie. Kartki wywieszone, ogłoszenia na facebooku i stronie internetowej zamieszczone, wiadomo, że lekarzy brak do niedzieli, na stanowisku tylko technik- czyli ja.
Skoro klientela poinformowana to i tłumów z psami spodziewać się nie można, zabrałam więc psa do pracy, co będzie w domu sam siedział. Klienci zagadują, chwalą, jaki mądry, ładny, grzeczny, serce rośnie, obrastam w piórka... puff! Czar prysł! Nie dla mnie znaczy, bo ja swojego psa znam, ale Pani Klientka...

Pani Katarzyna ma wiekową już suczkę yorka - czyli w mowie pogranicza jorkę, przez jot- której to suczce (jorce, sic!) chce urozmaicić życie po śmierci jeszcze starszej suczki tej samej rasy. Trzeba tutaj zaznaczyć, że Pani przez 3 lata nie wyprowadzała piesków na spacer, nawet młodszej suni, żeby tej starszej nie było przykro, więc psinki buszowały po ogródku (w tym miejscu tylko krótki facepalm, bo kwestię ogólnego zapotrzebowania psów na spacery pewnie jeszcze kiedyś tu opiszę). Teraz, żeby nadać suczce nową jakość życia, Pani postanowiła zaopatrzyć się w gadżety, więc przyszła odebrać, co zamówiła (szelki- różowe, smycz- różową i kong- tak, też różowy).

Pani Katarzyna wchodzi, widzi psa i leci się witać. Świergoląc. Gibson też idzie się witać w swoim klasycznym uległo-gliżdżącym się tańcu. W tym miejscu rozegrał się dramat i wielkie urażenie dumy Pani Katarzyny. Pani, chcąc się przywitać i pogłaskać psa, pochyliła się nad Gnidkiem i wystartowała z ręką do jego głowy. Wobec takiego traktowania pies cofnął się i pierwszy raz w takiej sytuacji zaczął szczekać, bo została urażona jego samcza duma. Pani natomiast zaczęła biadolić, bo została urażona jej duma posiadaczki i znawczyni psów, skierowała do zwierza wyrzuty: to ja mam swojego pieska, a ty na mnie szczekasz? Ja cię chciałam pogłaskać, a ty na mnie szczekasz? So what?!

Zamiast dać psu rękę do powąchania, przestać świergolić i pogłaskać po boku szyi czy korpusu lepiej potem mieć pretensje do psa (bo szczekał) i do właściciela (bo pies niewychowany). Popularną instrukcję powitania z psem zamieszczam poniżej. Przypominam jednak, że z powitaniem jest jak z seksem czyli dozwolone jest wszystko, na co zgadzają się obie strony. Każdy pies ma swoje własne granice, więc obrazki zamieszczone poniżej dotyczą psa w warunkach laboratoryjnych: bez braków socjalizacyjnych, bez żadnej traumy, najedzonego i wyluzowanego.

I na koniec jako właścicielka charakterystycznego psa o sympatycznej aparycji zwracam się z apelem. Nie lećcie do każdego sympatycznie wyglądającego psa, nie zachęcajcie dzieci żeby poszył pieska pogłaskać. Wypadałoby właściciela zapyta o zgodę, bo jeśli pies capnie to właśnie do właściciela będziecie mieć pretensje.

Komentarze

  1. Proszę do dodanie bloggerowych obserwatorów! Super, że kolejny aussik ma blog. Kazan pozdrawia Gibsona!

    Pozdrawiamy z domnaczterechlapach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo jak to miło spotkać koleżankę po fachu! :) ja podczas mojego lekwecenia psa trzymam w socjalu, w otwartej klatce, szczyla chowałam na takiego co ma mieć dystans do obcych (mam paranoję na temat kradzieży), toteż wolę unikać sytuacji gdzie ktoś mi go gwałtem przymusza bo podobnie kończy się na darciu gumiora :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

XLII Karkonoska Wystawa Psów Rasowych Jelenia Góra 2017

5 powodów, dla których nie chcesz showka

Hodowla wstydu i wiedza absolutna