Dwójeczka
Dziś gadzina zwana Gibsonem kończy dwa lata, co oznacza, że ze mną jest równo 20 miesięcy, w sumie ciężko uwierzyć, że to już, ale w związku z tym chciałabym dokonać podsumowania.
W ciągu dwóch lat udało się:
- Zgubić mózg
- Znaleźć mózg
- Urosnąć na wysokość 54 cm w kłębie
- Nabić masę do 25,6 kg
- Nie zeżreć mi nic w domu
- Raz zarzygać samochód (ale za to całą drogę do Warszawy)
- Ukończyć Młodzieżowy Championat Polski
- Zebrać dwa wnioski z trzech potrzebnych do dorosłego Championatu
- Oskubać jedną kurę
- Wysłać mnie na skraj zawału zaledwie 100.000 razy
- Zjeść 12 worków karmy
- Być na 17 wystawach ( z różnym skutkiem)
- Ukończyć kurs szkolenia klikerowego
- Rozciąć poduszkę łapy 3 razy
- Przepełznąć pod barierką na cudzy balkon
- Zajechać do Warszawy, Rzeszowa, Legnickiego Pola, Głogowa i innych miejsc, w które bez psa by mnie nie zawiało
Kiedy pomyślę, że jeszcze trzy lata temu moim największym marzeniem była ruda suka border collie to bardzo się z siebie śmieję. Całe szczęście są przy mnie ludzie, którzy pomagają mi znaleźć mój mózg, bo gdyby nie oni poziom dramatu w moim życiu wzrósłby drastycznie.
Dzięki tym ludziom mam zrównoważonego, wyluzowanego psa, którego można wziąć do obozu średniowiecznego, a bombardy i hakownice nie robią na nim większego wrażenia. Kudłatego showmana-przystojniaka, uwielbianego przez wszystkie dzieci i większość dorosłych. Cholernego Pavarottiego z zegarkiem wbudowanym w tyłek (spróbuj, matka, nie przyjść o 18:15 z roboty). Budzik bez funkcji drzemki, za to z dodatkowym alarmem zapachowym (szczególnie po kościach) i najlepszego przyjaciela na świecie.
W ciągu dwóch lat udało się:
- Zgubić mózg
- Znaleźć mózg
- Urosnąć na wysokość 54 cm w kłębie
- Nabić masę do 25,6 kg
- Nie zeżreć mi nic w domu
- Raz zarzygać samochód (ale za to całą drogę do Warszawy)
- Ukończyć Młodzieżowy Championat Polski
- Zebrać dwa wnioski z trzech potrzebnych do dorosłego Championatu
- Oskubać jedną kurę
- Wysłać mnie na skraj zawału zaledwie 100.000 razy
- Zjeść 12 worków karmy
- Być na 17 wystawach ( z różnym skutkiem)
- Ukończyć kurs szkolenia klikerowego
- Rozciąć poduszkę łapy 3 razy
- Przepełznąć pod barierką na cudzy balkon
- Zajechać do Warszawy, Rzeszowa, Legnickiego Pola, Głogowa i innych miejsc, w które bez psa by mnie nie zawiało
Kiedy pomyślę, że jeszcze trzy lata temu moim największym marzeniem była ruda suka border collie to bardzo się z siebie śmieję. Całe szczęście są przy mnie ludzie, którzy pomagają mi znaleźć mój mózg, bo gdyby nie oni poziom dramatu w moim życiu wzrósłby drastycznie.
Dzięki tym ludziom mam zrównoważonego, wyluzowanego psa, którego można wziąć do obozu średniowiecznego, a bombardy i hakownice nie robią na nim większego wrażenia. Kudłatego showmana-przystojniaka, uwielbianego przez wszystkie dzieci i większość dorosłych. Cholernego Pavarottiego z zegarkiem wbudowanym w tyłek (spróbuj, matka, nie przyjść o 18:15 z roboty). Budzik bez funkcji drzemki, za to z dodatkowym alarmem zapachowym (szczególnie po kościach) i najlepszego przyjaciela na świecie.
Wszystkiego najlepszego Gibson :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy: Dominika&Kentucky :-)
wszystkiego naj i jeszcze wielu, wielu wspólnych lat :) oby tylko serce matki to wytrzymało!
OdpowiedzUsuńHa, ja też jestem z tej frakcji, co to najpierw chciała BC :P
OdpowiedzUsuńAle jestem zdania, że raz ozik - na zawsze ozik! :)) Ja już nawet przyjmuję do wiadomości, że w przyszłości będą dwa :P
Sto lat Gibsonie! :) Rośnij zdrów (rany kota mój dziesięciomiesięczny szczyl niebezpiecznie zbliża się do wagi dwuletniego chłopa ! Ja nie chcę, ja go potrzebuję do wygibasów! :P)
Aussiki są jak chipsy, nie da się mieć tylko jednego.
UsuńGibson będąc umiarkowanej wielkości samcem (jak dla mnie optimum, ani za wielki, ani za bardzo ofutrzony) miał epizod, że ważył 28 kg, ale z masy zrobił rzeźbę :)
Gibson dziękuje za życzenia, a ja na swoje urodziny zamawiam dużego doppelhertza :)
OdpowiedzUsuń