Niepamięci, niech się święci...
Skleroza chorobą narodu! Niedługo każdemu właścicielowi szczeniaka będę osobiście sponsorować lecytynę! Choć właścicieli szczeniąt jeszcze jestem w stanie zrozumieć, w końcu małe, kudłate to-to wchodzi ślizgiem w zakręty, sika po kątach i w sumie nie do końca wiadomo co będzie jadło ( i po czym zwróci), więc stresu co nie miara. Jednak od właścicieli szczeniąt trzeba zacząć żeby wychować świadomych właścicieli psów. Sobie też muszę kupić lecytynkę albo notes...
W bazie programu, którym obsługujemy lecznicę posiadamy w tej chwili 1566 żywych zwierząt towarzyszących- w tym 1071 psów i 353 koty (hit zestawu zwierząt pozostałych - łasica, don't ask). W sklepie przy lecznicy do wyboru mamy 22 rodzaje karm suchych dostępnych na wagę, plus karmy specjalistyczne dostępne na zamówienie, ale ich odbiorcy wiedzą co biorą. Do pacjentów, którzy kupują karmę u nas, trzeba dodać jeszcze klientów, którzy swoje zwierzaki leczą gdzieś (bo miasteczko ma 25.000 mieszkańców i 6 lecznic/gabinetów weterynaryjnych), a do nas mają blisko. Molto ludu wychodzi, moc pacjentów i klientów jest z nami.
Tu ujawnia się jeden z wielu typów upierdliwych klientów: SS czyli sklerotyczny skąpiec.
Geneza tego gatunku nie jest do końca znana. Właściwie nie wiadomo czy chodzi bardziej o to, że jego przedstawiciele nie pamiętają, bo nie chcą wydawać pieniędzy, nie mają pieniędzy, czy po prostu nie pamiętają, ale jest to wrzód na tyłku każdego usługodawcy. I większości zwierząt.
Ludzie Ci kochają swoje pieseczki i koteczki, najlepiej jednak żeby nic nie kosztowało ich utrzymanie, żeby zjadały resztki, a tabletkami też można się podzielić. "Bo ja tylko dwie tabletki apapu" no i żegnaj kocia wątrobo! Zamiast przyjść wcześniej i wydać 20 zł z wizytą, zastrzykami i tabletkami do domu, koszt wzrasta kilku(czasem nasto)krotnie i często kończy się kotem w worku albo wrzodami żołądka u psa (po podaniu tabletek psu, podanie tabletek kotu nie skutkuje wrzodami u psa). Jak już koniecznie chce się zwierzowi ulżyć w niedzielę wieczorem to można podać pyralginę dopaszczowo.
W byciu SS przodują osiedlowe babcie emerytki, dodatkowo są tak ciężko upierdliwe, że mam odruch chowania się za ladę. Pani pamięta, że ostatnio cena blister Pimpusiowych tabletek była o 20 groszy niższa, ale nie jest w stanie zapamiętać co rzeczony Pimpuś je! Uwielbiam, kiedy pani Pimpusia wpada do sklepu (bez pieseczka, a ja ludzi pamiętam głównie po psach) i mówi, że chciałaby karmę, taką jak ostatnio, a na pytanie o jakiekolwiek szczegóły odpowiada, że karma była BRĄZOWA i właściwie dlaczego ja nie pamiętam co sprzedałam ostatnio? Zaczyna się wybieranie, oglądanie, wąchanie, cudowanie i żadna karma nie pasuje do wizji tego co jej pies dziś rano miał w misce. Zbieram więc wywiad od nowa, rasa, wiek, waga, aktywność, ogólna kondycja fizyczna... i zonk! Jak ja mogę nie pamiętać? I czemu proponuję jej takie drogie karmy? No, właściwie to sama nie wiem.
Wszyscy wiedzą, że znudzeni emeryci prowadzą niemalże rankingi lekarzy i leków, po psiokociej stronie jest tak samo, często więc muszę zmagać się z poleconymi przez sąsiadkę spod trójki hybrydami typu Advantix dla kota (nie polecam, bardzo nie polecam), językowymi łamańcami takimi jak renamenal (Enarenal), zagadkami logicznymi "no, ten taki niebieski spray, co Kwiatkowska miała (w zeszłym roku)" i "coś na kokcydiozę, ale ostatnio sąsiadka miała inne, tańsze, oryginalnie zapakowane, tańsze, kolorowe, tańsze".
Jest jeszcze biblioteczka i to z jej powodu powstał ten post. Dziś rano klient spytał mnie czy ostatnio nie znalazłam książeczki zdrowia jego kota. W ostatnich tygodniach nie, ale sprawdzę. W szufladzie siedem książeczek, jedna kocia, ale pusta, żadnych danych poza szczepieniem i historią leczenia, zakładam zatem, że nie jest to książeczka kota tego pana, bo minutę temu pan opowiadał jak to regularnie przychodzi do nas z kotkami.. Klient pyta jeszcze raz, panią doktor, pani przegląda historię w książeczce, porównuje z rekordami w programie i okazuje się, że to jednak chyba książeczka kota zwanego Norkiem. Ostatni wpis 09.05.2013. Chyba dostalibyśmy karę za przetrzymanie...
W bazie programu, którym obsługujemy lecznicę posiadamy w tej chwili 1566 żywych zwierząt towarzyszących- w tym 1071 psów i 353 koty (hit zestawu zwierząt pozostałych - łasica, don't ask). W sklepie przy lecznicy do wyboru mamy 22 rodzaje karm suchych dostępnych na wagę, plus karmy specjalistyczne dostępne na zamówienie, ale ich odbiorcy wiedzą co biorą. Do pacjentów, którzy kupują karmę u nas, trzeba dodać jeszcze klientów, którzy swoje zwierzaki leczą gdzieś (bo miasteczko ma 25.000 mieszkańców i 6 lecznic/gabinetów weterynaryjnych), a do nas mają blisko. Molto ludu wychodzi, moc pacjentów i klientów jest z nami.
Tu ujawnia się jeden z wielu typów upierdliwych klientów: SS czyli sklerotyczny skąpiec.
Geneza tego gatunku nie jest do końca znana. Właściwie nie wiadomo czy chodzi bardziej o to, że jego przedstawiciele nie pamiętają, bo nie chcą wydawać pieniędzy, nie mają pieniędzy, czy po prostu nie pamiętają, ale jest to wrzód na tyłku każdego usługodawcy. I większości zwierząt.
Ludzie Ci kochają swoje pieseczki i koteczki, najlepiej jednak żeby nic nie kosztowało ich utrzymanie, żeby zjadały resztki, a tabletkami też można się podzielić. "Bo ja tylko dwie tabletki apapu" no i żegnaj kocia wątrobo! Zamiast przyjść wcześniej i wydać 20 zł z wizytą, zastrzykami i tabletkami do domu, koszt wzrasta kilku(czasem nasto)krotnie i często kończy się kotem w worku albo wrzodami żołądka u psa (po podaniu tabletek psu, podanie tabletek kotu nie skutkuje wrzodami u psa). Jak już koniecznie chce się zwierzowi ulżyć w niedzielę wieczorem to można podać pyralginę dopaszczowo.
W byciu SS przodują osiedlowe babcie emerytki, dodatkowo są tak ciężko upierdliwe, że mam odruch chowania się za ladę. Pani pamięta, że ostatnio cena blister Pimpusiowych tabletek była o 20 groszy niższa, ale nie jest w stanie zapamiętać co rzeczony Pimpuś je! Uwielbiam, kiedy pani Pimpusia wpada do sklepu (bez pieseczka, a ja ludzi pamiętam głównie po psach) i mówi, że chciałaby karmę, taką jak ostatnio, a na pytanie o jakiekolwiek szczegóły odpowiada, że karma była BRĄZOWA i właściwie dlaczego ja nie pamiętam co sprzedałam ostatnio? Zaczyna się wybieranie, oglądanie, wąchanie, cudowanie i żadna karma nie pasuje do wizji tego co jej pies dziś rano miał w misce. Zbieram więc wywiad od nowa, rasa, wiek, waga, aktywność, ogólna kondycja fizyczna... i zonk! Jak ja mogę nie pamiętać? I czemu proponuję jej takie drogie karmy? No, właściwie to sama nie wiem.
Wszyscy wiedzą, że znudzeni emeryci prowadzą niemalże rankingi lekarzy i leków, po psiokociej stronie jest tak samo, często więc muszę zmagać się z poleconymi przez sąsiadkę spod trójki hybrydami typu Advantix dla kota (nie polecam, bardzo nie polecam), językowymi łamańcami takimi jak renamenal (Enarenal), zagadkami logicznymi "no, ten taki niebieski spray, co Kwiatkowska miała (w zeszłym roku)" i "coś na kokcydiozę, ale ostatnio sąsiadka miała inne, tańsze, oryginalnie zapakowane, tańsze, kolorowe, tańsze".
Jest jeszcze biblioteczka i to z jej powodu powstał ten post. Dziś rano klient spytał mnie czy ostatnio nie znalazłam książeczki zdrowia jego kota. W ostatnich tygodniach nie, ale sprawdzę. W szufladzie siedem książeczek, jedna kocia, ale pusta, żadnych danych poza szczepieniem i historią leczenia, zakładam zatem, że nie jest to książeczka kota tego pana, bo minutę temu pan opowiadał jak to regularnie przychodzi do nas z kotkami.. Klient pyta jeszcze raz, panią doktor, pani przegląda historię w książeczce, porównuje z rekordami w programie i okazuje się, że to jednak chyba książeczka kota zwanego Norkiem. Ostatni wpis 09.05.2013. Chyba dostalibyśmy karę za przetrzymanie...
Komentarze
Prześlij komentarz